Za nami Dzień Samorządu Terytorialnego. Jest to święto upamiętniające pierwsze wybory do rad gmin z 27 maja 1990 r., które z kolei wynikały z uchwalonej z inicjatywy Senatu RP ustawy z dnia 8 marca 1990 r. o samorządzie gminnym. Efektem tych regulacji było powstanie wspólnot mieszkańców, które samodzielnie podejmują decyzje dotyczące swojego funkcjonowania w ramach obowiązującego prawa.
Często słyszę opinię, że ta zmiana to jedna z najbardziej udanych reform przeprowadzonych po 1989 r. Z czego wynika ten sukces? W mojej ocenie kluczowe było przekazanie lokalnym społecznościom odpowiedzialności za realizację określonych zadań i niezbędnych do tego zasobów. Władze centralne oddały część swoich kompetencji, majątku i dochodów w ręce niezależnych działaczy lokalnych. Samorządowcy nie zawiedli tego zaufania i udowodnili, że potrafią skutecznie i efektywnie rozwiązywać problemy.
Dziś coraz częściej politycy partii rządzącej mówią, że władza centralna lepiej sobie radzi niż samorządy. Czy rzeczywiście tak jest? Czy też rządzący zyskują przychylność, stosując rozdawnictwo, za które przychodzi nam płacić coraz większą cenę? A tą ceną bez wątpienia jest wolność. Przyjemnie jest otrzymywać „ryby”, nie ponosząc żadnego wysiłku. To jednak uzależnia nas od darczyńców. Lepiej jest więc postarać się o „wędkę” i nauczyć się łowić, zyskując w ten sposób niezależność.
Jak pokazało ostatnie 30 lat, świadomi, odpowiedzialni i zaangażowani obywatele są w stanie poradzić sobie z najtrudniejszymi przeciwnościami. Jestem przekonany, że dalszy, dynamiczny rozwój Polski wymaga wykorzystania potencjału tkwiącego w lokalnych społecznościach i traktowania samorządności jako szansy, a nie zagrożenia.