Rozstrzygnięty został kolejny nabór wniosków w ramach Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych. Było to trzecie rozdanie. Na lokalne inwestycje rząd przeznaczył do tej pory 12 mld zł z Funduszu Przeciwdziałania Covid-19. Zasilające go środki pochodzą z obligacji emitowanych przez Bank Gospodarstwa Krajowego, które trzeba będzie wykupić za 5, 7 lub 10 lat. W przyszłości będziemy to solidarnie spłacali, więc pieniądze te powinny być rozdzielone równomiernie pomiędzy wszystkie samorządy w Polsce. Niestety partia rządząca, która w nazwie ma słowo „sprawiedliwość”, stworzyła najbardziej niesprawiedliwy mechanizm podziału publicznych środków w historii polskiej samorządności.
Pierwsza pula pieniędzy została rozdysponowana według algorytmu. Przed wyborami prezydenckimi premier jeździł po kraju i rozdawał „vouchery” z dotacjami. Kolejna transza, już po głosowaniu, podzielona została według klucza politycznego. I nie jest to moja opinia, tylko wynik analizy przeprowadzonej przez naukowców. Prof. Jarosław Flis z Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz prof. Paweł Swianiewicz z Uniwersytetu Warszawskiego ustalili, że w gminach, gdzie rządzi kandydat PiS, średnia kwota na jednego mieszkańca była aż dziesięć razy większa niż w gminach rządzonych przez włodarzy z bloku senackiego (KO, PSL, SLD).
Po ponad trzydziestu latach od obalenia komunizmu w Polsce rząd wydaje 6 mld zł publicznych pieniędzy uznaniowo, bez transparentnej procedury. Złe praktyki z czasów PRL powracają. Politycy PiS dążą do tego, aby zabiegać o ich względy, tak jak kiedyś robiono to wobec dygnitarzy z PZPR. Zastanawiam się, czy sympatycy partii rządzącej również chcą, aby o podziale dotacji w naszym kraju decydowały znajomości lub przynależność partyjna?