Po raz kolejny politycy partii rządzącej postanowili wykorzystać czas wakacji, aby podnieść sobie wynagrodzenia. W zeszłym roku się nie udało, więc tym razem zastosowali inną metodę. Stosowne rozporządzenie wydał prezydent Andrzej Duda. Sprawa została szybko załatwiona i od pierwszego sierpnia posłowie, senatorowie, premier i pozostali członkowie rządu zarabiają od 40 proc. do nawet 75 proc. więcej niż jeszcze w lipcu.
Premier Morawiecki tłumaczył, że ten wzrost jest taki sam, jak średni wzrost wynagrodzeń w gospodarce narodowej w ostatnich pięciu latach. Skoro jednak to było intencją rządzących, to dlaczego w 2018 r. PiS obniżył uposażenie posłów i senatorów o 20 proc.?
Obecna sytuacja potwierdza, że korekta sprzed trzech lat miała służyć wyłącznie przykryciu skandalicznych decyzji premier Beaty Szydło, która sama sobie przyznała nagrodę, a na dodatkowe świadczenia dla swoich współpracowników przeznaczyła kilka milionów złotych. To wtedy Jarosław Kaczyński kazał obniżyć wynagrodzenia parlamentarzystom i samorządowcom. Za pazerność premier Szydło ukarani zostali posłowie, senatorowie, wójtowie, burmistrzowie i prezydenci miast.
Teraz prezydent Duda dał podwyżkę parlamentarzystom, a oni mają to samo zrobić dla niego. Natomiast samorządowcy zostali w to wmieszani dla rozmycia sprawy. Przygotowany projekt ustawy nie podnosi ich wynagrodzeń. Zmienia jedynie obowiązujący limit z 7-krotności do 11,2-krotności kwoty bazowej określonej w ustawie budżetowej. Ustalenie wysokości uposażenia włodarza gminy należy do radnych. Podejmując uchwałę, muszą stosować maksymalne stawki określone rozporządzeniem Rady Ministrów. A tam wciąż widnieją kwoty, które obniżono w 2018 r. na polecenie prezesa PiS.