Fundacja Forum Długiego Stołu przeprowadziła tzw. „sondaż obywatelski”. Zbadano poparcie dla partii i bloków wyborczych w czterech różnych wariantach startu opozycji demokratycznej. W dniu ogłoszenia wyników postawiono tezę, że tylko wspólna lista zapewnia wygraną.
Z przedstawionych wyliczeń wynikało, że taka lista daje 245 mandatów w Sejmie, w którym jest 460 miejsc. Pozostałe zbadane warianty zapewniały opozycji od 208 do 225 miejsc, co oznacza, że nowy rząd koalicyjny utworzyłyby dwa pozostałe ugrupowania – Konfederacja i Zjednoczona Prawica.
Eksperci podkreślają, że trudno zweryfikować te wyliczenia, gdyż organizatorzy badania nie udostępnili danych źródłowych. Przykładowo nie wiadomo, według jakiej metodologii dokonano przeliczenia poparcia na mandaty i czy zrobiono to poprawnie.
Głównym jednak zarzutem wobec tej inicjatywy jest to, że respondentów nie zapytano o najbardziej obecnie prawdopodobny scenariusz. Otóż w badaniu pominięto wariant wspólnego startu Polski 2050 Szymona Hołowni z PSL-em, przy jednoczesnym oddzielnym starcie KO i Lewicy. Lukę tę uzupełnił dziennik „Rzeczpospolita”. Z ich sondażu wyszło, że przy tej konfiguracji partie demokratycznej opozycji mogą liczyć na 241 mandatów, co oznacza zdobycie bezwzględnej większości w Sejmie.
„Obywatelskie” przedsięwzięcie fundacji okazało się manipulacją i nieuzasadnionym szantażem. Najwięksi zwolennicy „wspólnej listy” zachowują się tak, jakby była ona rozwiązaniem wszystkich problemów. Tymczasem najważniejsze jest to, że choć partie opozycji demokratycznej są bardzo różne, to mają jednocześnie wspólne cele. I na nich powinny się skupić, wierząc jednocześnie w wygraną, niezależnie od tego, ile będzie list.