W marcu obchodzony jest Dzień Sołtysa. Tak się składa, że do końca tego miesiąca rady gmin podejmują decyzję o tym, czy w kolejnym roku budżetowym ma być wyodrębniony fundusz sołecki. Po jego uruchomieniu zadania do realizacji, w ramach dostępnych dla danego sołectwa środków, ustalają jego mieszkańcy podczas zebrania wiejskiego.
Od początku mojej pracy w samorządzie jestem wielkim zwolennikiem funduszu sołeckiego. Z moich doświadczeń wynika, że to rozwiązanie, odpowiednio wdrożone, przynosi bardzo pozytywne zmiany społeczne. Mieszkańcy zamiast narzekać, krytykować działania władz gminy, czy też zabiegać o przychylność decydentów – biorą sprawy w swoje ręce. Uczą się demokratycznego mechanizmu wypracowywania rozwiązania, współpracy, myślenia strategicznego i planowania. Zwiększa się również ich zaangażowanie. Ludzie chętniej włączają się w realizację własnych pomysłów niż wykonanie zadań zaplanowanych przez urzędników.
Zalety funduszu sołeckiego dostrzega większość samorządów w Polsce. W 2021 r. będzie on funkcjonował w blisko trzech czwartych gmin, w których są sołectwa. Mieszkańcy na realizację wybranych przez siebie zadań otrzymają blisko 700 mln zł.
Władze niektórych gmin za wadę tego typu rozwiązania uważają zbytnie rozdrobnienie wydatków w ramach budżetu. Przypuszczam, że wolą one same decydować, które zadania mają być realizowane, a które nie. To jednak mieszkańcy poszczególnych sołectw wiedzą najlepiej, czego potrzebują. Ponadto podejmując decyzje, biorą za nie odpowiedzialność i czują się prawdziwymi gospodarzami swoich miejscowości. Nie muszą nikogo prosić o sfinansowanie własnych pomysłów. I o to właśnie chodzi w idei samorządności, zarówno tej gminnej, jak i sołeckiej!