We wrześniu w samorządach rozpoczynają się prace nad budżetami na kolejny rok. Pierwszym etapem jest określenie niezbędnych wydatków i porównanie ich z planowanymi dochodami. Zwykle okazuje się, że potrzeby są większe od możliwości.
Władze samorządowe mają wtedy dwie opcje. Pierwsza to cięcie wydatków i rezygnacja z realizacji części zadań. Druga to pokrycie deficytu środkami z kredytu. W okresie, gdy dostępne są fundusze zewnętrzne, może to być bardzo korzystne rozwiązanie. Jeśli przeznaczy się pożyczone pieniądze na wkład własny do projektu, za każdą złotówkę można zrealizować inwestycje za trzy lub nawet cztery złote.
Ważne jest również to, w co inwestujemy. Czy są to „pomniki”, czy „silniki”. „Pomniki” to inwestycje, które zapewniają uznanie władzom samorządowym, ale nie generują one dodatkowych przychodów. „Silniki” z kolei to zadania zapewniające rozwój. Mają jednak tę wadę, że niosą ze sobą ryzyko niepowodzenia, a ich efekty często wykraczają poza bieżącą kadencję władz.
W mojej pracy przykładem tego typu przedsięwzięcia była budowa Płużnickiego Parku Inwestycyjnego. Na uzbrojenie terenów inwestycyjnych wydaliśmy równowartość rocznego budżetu gminy. Pierwsze rezultaty pojawiły się dopiero po pięciu latach, a ze względu na udzielone inwestorom ulgi, dochody gminy zwiększą się za kolejnych pięć lat.
Tego typu przedsięwzięcia mają jeszcze jedną ważną zaletę. Więcej dochodów własnych w samorządzie to większa niezależność od środków otrzymywanych z budżetu państwa. W praktyce okazuje się, że długoterminowo „silniki” mogą być skuteczną i chyba jedyną receptą na pomysły władz centralnych, skutkujące zmniejszaniem wpływów podatkowych jednostek samorządu terytorialnego.