W zeszłym roku gminy i powiaty otrzymały promesy dotacji w ramach rządowego Programu Inwestycji Strategicznych. Teraz, ze względu na wysoką inflację i nieprzemyślane zapisy konkursu, pojawiło się zagrożenie braku możliwości wykorzystania „przyznanych” środków przez znaczną część samorządów.
Standardową praktyką jest to, że po przyznaniu dotacji podpisywana jest umowa z beneficjentem, w której określony jest termin realizacji zadania. W Programie Inwestycji Strategicznych nie ma takich umów, ale jest warunek, że samorządy muszą w ciągu sześciu miesięcy od otrzymania promesy wstępnej ogłosić przetarg. W przypadku konieczności powtórzenia tej procedury termin nie ulega wydłużeniu.
I ta regulacja powoduje duże zagrożenie utraty dotacji, gdyż obecnie, ze względu na szybki wzrost cen, wiele przetargów jest unieważnianych. Coraz częściej zdarza się, że złożone oferty są wyższe nawet o kilkadziesiąt procent od wartości kosztorysowej zadania, albo oferenci nie podpisują umowy, gdyż wolą stracić wadium niż dołożyć do zlecenia. Jeszcze większe problemy niesie za sobą wycofanie się wykonawcy z już rozpoczętej budowy. W takiej sytuacji dofinansowanie przepada, a samorząd musi sam pokryć już poniesione koszty. Wyeliminować te wszystkie zagrożenia można w prosty sposób – wystarczy zmienić kilka zdań w załączniku do uchwały Rady Ministrów.
Realizacja sztandarowego programu dotacyjnego Polskiego Ładu osiągnęła punkt krytyczny. Jeżeli rządzący nie zmienią szybko jego zasad, znaczna część środków nie zostanie wykorzystana. W wielu gminach i powiatach otrzymane tabliczki informujące o przyznaniu dotacji trafią do kosza na śmieci, a planowane inwestycje będą musiały poczekać na lepiej przygotowane programy dotacyjne.