W lipcu premier Morawiecki w końcu przyznał, że „mamy chroniczny niedobór węgla”. Rządzący przespali kilka miesięcy i teraz naprędce szukają rozwiązania problemu. Jednym z pomysłów było wprowadzenie rekompensaty dla przedsiębiorców sprzedających węgiel po ustalonej przez rząd cenie maksymalnej. Nic to jednak nie dało. Przyjęte w ustawie stawki oznaczały, że pośrednicy musieliby dokładać do tego biznesu z własnych środków. Premier zamiast przyznać się do błędu, stwierdził, że „w składach węgla nie ma woli współpracy”.
Po tygodniu od opublikowania stosownych przepisów minister klimatu i środowiska zapowiedziała likwidację tego rozwiązania i zastąpienie go dodatkiem węglowym. Każde gospodarstwo domowe, które ma odpowiedni piec, otrzyma trzy tysiące złotych. Z niewiadomych powodów bez wsparcia pozostawiono osoby, które wymieniły kopciuchy na bardziej ekologiczne kotły ogrzewane gazem ziemnym, olejem opałowym czy pelletem drzewnym. Dodatku nie otrzymają również rodziny, które korzystają z ciepła systemowego albo kotłowni obsługiwanych przez wspólnoty lub spółdzielnie mieszkaniowe.
Ta wybiórcza dopłata to po prostu kolejny transfer pieniędzy, który przyczyni się do wzrostu inflacji. Nie rozwiąże ona problemu braku węgla. Ponadto zostanie sfinansowana z Funduszu Przeciwdziałania COVID-19, choć to działanie nie ma nic wspólnego z pandemią koronawirusa. Obecny rząd często wykorzystuje ten mechanizm, umożliwiający dalsze zadłużanie naszego kraju, poza budżetem państwa i bez żadnego limitu.
Po raz kolejny politycy Prawa i Sprawiedliwości pożyczają i wydają ogromne pieniądze w nieprzemyślany i niesprawiedliwy sposób, a prawdziwe problemy pozostawiają nierozwiązane.