W województwie kujawsko-pomorskim ruszyły prace nad nową strategią rozwoju regionu. Muszę przyznać, że sam proces jej powstawania jest bardzo wartościowy. Pracownikom Urzędu Marszałkowskiego udało się zaangażować w dyskusję o naszej wspólnej przyszłości wiele osób. Obawiam się jednak, że dokument, który powstanie, nie będzie miał większego znaczenia. Kto z nas zaglądał do obecnie obowiązującej strategii i kogo ona zainspirowała do działania? Ten problem dotyczy wielu opracowań, które są tworzone przez różne samorządy. Co można zrobić, aby tak się nie stało i tym razem?
Najpierw trzeba jednoznacznie wskazać, czyja to ma być strategia. Zapisywanie celów, których realizację przypisuje się np. rządowi, przedsiębiorcom, czy też organizacjom pozarządowym, rozmywa odpowiedzialność za ich osiągnięcie. W myśl zasady: możemy zmienić tylko to, na co mamy wpływ – strategia rozwoju województwa powinna obejmować wyłącznie zadania będące w gestii władz tego szczebla samorządu. Przykładowo zamiast zapisu, że rząd ma wybudować drogę S10, powinno się określić, w jaki sposób władze regionu mają przekonać odpowiednie instytucje do realizacji tego zadania.
Ponadto strategia byłaby bardziej inspirująca, gdyby udało się w niej wskazać kluczowy, najważniejszy pomysł na rozwój województwa. Obecna propozycja hasła przewodniego – „przyśpieszony rozwój” – nie odpowiada na pytanie, dokąd idziemy. Według mnie ważniejsze od tempa zmian jest to, czy zmierzają one we właściwym kierunku. Prawdziwa strategia oznacza podjęcie ryzyka i skupienie się na wybranych, najważniejszych celach. W tym kontekście uważam, że wiele problemów moglibyśmy rozwiązać poprzez edukację. Ale to już temat na kolejny felieton.