Chciałbym żyć w państwie, w którym każdy robi to, co do niego należy i bierze odpowiedzialność za swoje decyzje. Niestety Polska zmierza obecnie w zupełnie innym kierunku. Najlepszym tego przykładem jest pomysł rządu na to, aby gminy zajmowały się sprzedażą węgla.
Jest to sprytna próba przerzucenia odpowiedzialności za wygenerowane przez władze centralne problemy na lokalne samorządy. Przypomnę, że to rząd PiS w poprzednich latach uzależniał nasz kraj od importu węgla z Rosji. Następnie, po wybuchu wojny, to premier Morawiecki jako jeden z pierwszych w Europie wprowadził „radykalne odejście od rosyjskiego węgla”. Zapewniał wtedy, że importowany z innych kierunków opał „nie musi być droższy od tego rosyjskiego”. W czerwcu rzecznik rządu mówił z kolei o obniżce ceny węgla dzięki bezpośredniej dystrybucji, z pominięciem pośredników.
Teraz już wiemy, że te decyzje i zapowiedzi były, delikatnie mówiąc, błędne. Rząd stracił sporo czasu na zaklinanie rzeczywistości i gdy sezon grzewczy rusza, próbuje przerzucić negatywne konsekwencje swoich nieprzemyślanych działań na samorządy.
Wbrew temu, co mówią politycy PiS, sprzedaż węgla nie jest zadaniem własnym gminy. Ustawa o samorządzie gminnym wśród zadań wymienia wprost zaopatrzenie w energię elektryczną i cieplną oraz gaz. Nie ma tu mowy o paliwach stałych, takich jak węgiel. Sprzedażą opału w Polsce zajmują się liczne firmy. Mają odpowiednie place, sprzęt do rozładunku i załadunku towaru, ciężarówki, wagi i personel doświadczony w sprzedaży opału. Większość urzędów nie ma żadnej z tych rzeczy.
Samorządy nigdy nie uchylały się od pracy i nowych obowiązków. I choć nie ma to większego sensu, i tym razem wykonają powierzone im zadanie.