Wprowadzane przez rząd zmiany w systemie podatkowym stają się coraz większym problemem dla jednostek samorządu terytorialnego. Zapowiedzi Ministerstwa Finansów, że żaden samorząd nie straci na Polskim Ładzie, okazały się nieprawdziwe.
W zeszłym roku, gdy samorządowcy wyliczyli, że na obniżce podatków ich jednostki stracą 8 mld zł, zaczęli protestować. Rząd przekazał wówczas pod koniec grudnia gminom, powiatom i województwom środki w wysokości oszacowanego ubytku. Dzięki temu manewrowi politycy Zjednoczonej Prawicy mogą pokazywać dane, z których wynika, że sytuacja finansowa samorządów w 2021 r. była bardzo dobra, bo zostało im sporo pieniędzy.
Ponadto rządzący wprowadzili tzw. „regułę stabilizacyjną”. Wpływy samorządów z udziałów w podatkach dochodowych na bieżący rok przyjęto na podstawie kwot zapisanych w prognozach z maja 2021 r. „Samorządy nie będą miały mniejszych dochodów, niż same sobie prognozowały” – mówił wówczas wiceminister finansów. Dotychczas szacowane na kolejne lata dochody nie miały aż tak istotnego znaczenia. Ważne było jedynie to, aby pokazać, że jednostka będzie miała wystarczające środki na obsługę swojego zadłużenia. Teraz okazało się, że te wyliczenia stały się podstawą określenia wysokości otrzymywanych przez samorządy pieniędzy.
Najgorsze jest jednak to, że te wszystkie rozwiązania nie przewidziały wysokiej inflacji i szybkiego wzrostu wynagrodzeń. Gdyby nie było żadnych zmian w systemie podatkowym, rosnące pensje oznaczałyby automatycznie większe wpływy samorządów z PIT. Niestety dobre i sprawdzone rozwiązania rządzący po raz kolejny zastąpili prowizorką opartą na przypadkowych wskaźnikach, która zupełnie się nie sprawdza w sytuacji kryzysowej.