Samorządowa sprzedaż węgla stopniowo się rozkręca. Gminy przyjmują wnioski, zamawiają opał i zapewniają logistykę. I choć wydawać by się mogło, że to zupełnie nowe zadanie, to jednak już kiedyś w urzędach gmin tego typu działania były podejmowane.
Z informacji zamieszczonych na stronie pluznickiehistorie.pl wynika, że w 1978 r. „ówczesna władza zajmowała się w dużym stopniu regulowaniem rozdygotanego rynku” i Gminna Rada Narodowa „ustalała system sprzedaży węgla”. Autor bloga opisuje, jak przyjęto limit roczny 30 kg węgla na każdy metr opalanej powierzchni.
Zamieszcza także wypowiedź jednego z mieszkańców, który pytał: „Czy brak węgla wynika ze złej woli władz!? Dlaczego Polska, kraj, który węglem stoi, nie może załatwić pozytywnie choćby tego jednego problemu!?”. Od tego czasu minęły czterdzieści cztery lata, a, jak widać, nasze państwo z pewnymi sprawami nadal sobie nie radzi.
Inny wniosek jest taki, że politycy tzw. „Zjednoczonej Prawicy” w XXI w. wdrażają rozwiązania, które znają z okresu komunizmu. Rządzący Polską od siedmiu lat ludzie w coraz większym stopniu odtwarzają mechanizmy Polskiej Republiki Ludowej. Gminy ponownie zajmują się sprzedażą węgla, szkoła podstawowa znów liczy osiem klas, „Wiadomości” TVP są jak „Dziennik Telewizyjny” tubą propagandową rządu, prokuratura wykorzystywana jest politycznie, przybywa państwowych przedsiębiorstw obsadzanych partyjnymi działaczami, coraz więcej decyzji zapada na szczeblu centralnym, a rola samorządów jest ograniczana.
Być może poparcie dla PiS-u w pewnym zakresie wynika z sentymentu części Polek i Polaków do czasów PRL-u. Dla mnie to, co się dzieje, jest jednak jak senny koszmar, z którego chciałbym się jak najszybciej przebudzić.