Narodowy program szczepień dotarł do gmin. Stało się to w trzecim tygodniu stycznia, gdy otrzymaliśmy pismo z prośbą o uruchomienie lokalnej infolinii i powołanie gminnego koordynatora ds. szczepień. W tym samym czasie zorganizowane zostały także zdalne narady samorządowców z wojewodą. Dowiedzieliśmy się na nich, że gminy mają zająć się dystrybucją ulotek promujących program oraz dowożeniem mieszkańców na szczepienia. W działaniach tych mają nas wspierać Ochotnicze Straże Pożarne.
Wymienione zadania nie stanowią dla nas problemu. W wielu gminach są busy do przewozu osób niepełnosprawnych, lekkie samochody strażackie i zatrudnieni w urzędach gońcy. Zabrakło jednak podstawowych informacji o tym, czym mają zajmować się koordynatorzy gminni, kiedy i ile otrzymamy ulotek i co najważniejsze – ile szczepionek trafi do poszczególnych ośrodków zdrowia.
Wojewoda poinformował nas natomiast, że do końca marca Polska otrzyma 3 mln szczepionek. Można to przeliczyć na poszczególne samorządy proporcjonalnie do liczby mieszkańców. Przykładowo do gminy Płużnica powinno trafić z tej puli 360 sztuk. Przy dwóch dawkach na pacjenta wychodzi 18 osób tygodniowo. Niewiele. Wąskim gardłem jest dostępność antidotum. Gdyby nie to, moglibyśmy wykonywać nawet dziesięć razy więcej szczepień.
Pomimo obecnego wolnego tempa jest i tak dużo lepiej, niż można było się spodziewać. Gdy niecały rok temu pojawił się w Polsce pierwszy przypadek koronawirusa, mówiło się, że opracowanie szczepionki może potrwać nawet kilka lat. Po niepełnych dziesięciu miesiącach, w prawie wszystkich gminach w Polsce zaczynają się szczepienia. Mam nadzieję, że to wydarzenie stanie się początkiem – tym razem prawdziwego – końca pandemii.