Media nazywane są „czwartą władzą”. Ich rolą jest między innymi kontrola władzy ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej. Jak podaje Ministerstwo Finansów, „wolne i niezależne media to sól demokracji”. Ten sam urząd przygotował jednak projekt ustawy wprowadzający podatek przychodowy od reklam, który przez większość redakcji został odebrany jako próba osłabienia, a nawet likwidacji niezależnych od rządu mediów.
Premier Morawiecki mówił o potrzebie opodatkowania międzynarodowych gigantów, takich jak Google, Facebook czy Apple. Składka od reklamy internetowej, którą zajmują się te firmy, ma wynieść 5%. Tymczasem podatek od reklamy w telewizji, radiu czy kinie określono od 7,5 do nawet 15%, a w prasie od 2 do 12%. Wychodzi na to, że niektóre polskie firmy będą płaciły wyższe stawki niż wspomniani światowi giganci.
W dniu protestu „Media bez wyboru” wsparcia dla nowej daniny udzieliła Telewizja Polska. W „Wiadomościach” ukazał się materiał o milionowych zarobkach członków zarządów TVN-u i Agory. Pobory tych osób ustala rada nadzorcza reprezentująca interesy właścicieli. W przypadku wymienionych spółek, przeznaczają one na ten cel swoje własne, prywatne środki. Czym innym są natomiast pensje w TVP. Firma ta jest własnością Skarbu Państwa, czyli nas wszystkich. Finansują ją obywatele poprzez abonament. Niestety stacja nie podała, ile zarabia np. prezes Kurski.
A chyba nie idzie mu zbyt dobrze, skoro przez ostatnie 4 lata państwo musiało przekazać TVP aż 5 mld zł pomocy publicznej. Może zamiast wprowadzać nowe opłaty, lepiej zmienić prezesa na menedżera, który przywróci rentowność spółki? Zaoszczędzone miliardy będzie można wtedy przeznaczyć na walkę z COVID-19, ochronę zabytków i wsparcie kultury.