Premier ogłosił wyniki drugiego etapu Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych. Rozdysponowanych zostało 4 mld 350 mln zł na samorządowe zadania. Niestety procedura przydziału tych środków nie była transparentna. Zabrakło mierzalnych kryteriów oceny wniosków i list rankingowych z informacją o przyznanych punktach.
Analizując wyniki w województwie kujawsko-pomorskim, dostrzegam wyraźną korelację pomiędzy wielomilionowymi dotacjami a samorządami zarządzanymi przez ludzi związanych z PiS. Tak jakby partia rządząca chciała wysłać do nas wiadomość, że gminy i powiaty z władzami ją popierającymi mogą liczyć na miliony, neutralnymi co najwyżej na kilkaset tysięcy, a z tymi krytykującymi działania PiS – nie mają szans na żadne wsparcie.
Nie mam pretensji do tych, którzy dostali środki. Każdy wójt, burmistrz, prezydent czy starosta działa w dobrej wierze i chce jak najlepiej dla swojej wspólnoty. To rząd ustalił takie zasady i stworzył ten system oparty na klientelizmie. Nagonka na tych, którzy otrzymali pieniądze, może jedynie prowadzić do jeszcze większych podziałów w naszym społeczeństwie.
Wiele razy zdarzyło mi się przegrywać w konkursach dotacyjnych. Zawsze były jednak mierzalne kryteria, listy rankingowe z informacją o przyznanych punktach i karty oceny. Można było się z tych porażek czegoś nauczyć i w kolejnym naborze złożyć lepszy wniosek. Czego można się nauczyć z konkursu, w którym nie wiadomo dlaczego wygrały dane projekty, a inne zostały odrzucone? Niczego wartościowego. Tym bardziej, że z dużym prawdopodobieństwem kluczowym kryterium podziału środków były poglądy lokalnych włodarzy. Pozostaje więc mieć nadzieję, że dotacjami nie da się kupić przychylności samorządowców.