Tegoroczna zima i cały przyszły rok będą wyzwaniem dla lokalnych samorządów. Poprzedni sezon grzewczy skończył się przed podwyżkami. Na nowy musimy przygotować 3-4 razy więcej pieniędzy. Podobnie jest w przypadku energii elektrycznej. Kolejnym wyzwaniem będzie obsługa zadłużenia. Z miesiąca na miesiąc zwiększa się wysokość płaconych odsetek. Do tego dochodzą podwyżki wynagrodzeń. Minimalna pensja ma w 2023 r. być większa o 14,6 proc., a gdy ona rośnie, powstaje presja na wzrost wszystkich płac. Musimy też przygotować się na szybujące w górę ceny materiałów i usług.
Pytanie, z jakich środków sfinansować te coraz większe wydatki. Samorządy nie mogą się tak zadłużać jak rząd, gdyż mają wskaźnikowe ograniczenia. Pozostaje nam podnoszenie lokalnych podatków i opłat oraz dalsze cięcie wydatków. Jeśli chodzi o podatki lokalne, to stawki maksymalne wzrosną w 2022 r. o 11,8 proc. Jest to poniżej inflacji, która obecnie wynosi 16,1
proc. Ciąć wydatków też nie można w nieskończoność. Nałożone na nas zadania musimy wykonywać niezależnie od tego, czy mamy na ten cel wystarczające środki, czy nie. Coraz częściej będziemy więc zmuszani do obniżania jakości świadczonych usług publicznych, co spowoduje wzrost niezadowolenia mieszkańców. Jednak jakoś musimy wspólnie przetrwać ten trudny czas. Na wsparcie rządu nie ma co liczyć. Nie dość, że to on w znacznym stopniu przyczynił się do obecnej sytuacji, to dodatkowo serwowane przez niego rozwiązania są nieskuteczne.
Przez ostatnie lata politycy Zjednoczonej Prawicy przekonywali nas, że na wszystko starczy pieniędzy. Tymi obietnicami nie da się jednak napalić zimą w piecu. Bez zaciskania pasa się nie obędzie. Obyśmy wyszli z tej lekcji mądrzejsi.