W pierwszym tygodniu czerwca w internecie udostępniono film „Można panikować”, w którym prof. Szymon Malinowski przestrzega przed katastrofą klimatyczną i możliwym końcu naszej cywilizacji.
Prezentowane przez naukowców scenariusze są tak drastyczne, że aż trudno w nie uwierzyć. Przecież każdy z nas ma tyle planów do zrealizowania. W gminach, powiatach czy województwie tworzymy kolejne strategie rozwoju, które mają zapewnić mieszkańcom jeszcze większy dobrobyt. Dlaczego to, co znamy, miałoby się skończyć? Przecież przyzwyczajeni jesteśmy do tego, że jest coraz lepiej, PKB rośnie, a statystycznie ludzie żyją coraz dłużej.
Zdaniem prof. Malinowskiego, ten stały rozwój jest główną przyczyną problemu, gdyż ludzie ciągle zwiększają konsumpcję. Istotnym skutkiem ubocznym tego procesu jest rosnąca emisja dwutlenku węgla do atmosfery, co z kolei podwyższa średnią temperaturę na świecie. Efekty globalnego ocieplenia możemy już teraz obserwować na własne oczy – zimy bez śniegu, wysychające zbiorniki wodne czy coraz częstsze susze.
Temat ten nie jest jednak zbyt mocno obecny w publicznej debacie. Zastanawiałem się, dlaczego szczególnie przedstawiciele partii rządzącej go bagatelizują? Prof. Yuval Noah Harari twierdzi, że nacjonalizm nie daje odpowiedzi na problem globalnego ocieplenia i dlatego niektórzy politycy wolą wierzyć, że on w ogóle nie istnieje. Z tym większym niepokojem słucham wypowiedzi prezydenta Andrzeja Dudy o tym, że węgiel to największy skarb Polski. To podejście powinno się jak najszybciej zmienić! Zamiast ciągle dowodzić wyższości naszego narodu nad resztą świata, powinniśmy solidarnie z innymi państwami szukać najlepszych rozwiązań, zanim nie będzie na to zbyt późno.